W poniedziałek brałam udział w warsztatach aktorskich Master Class Susan Batson, amerykańskiej acting coach takich gwiazd jak Nicole Kidman czy Juliette Binoche. W zajęciach brali udział aktorzy, aktywnie uczestniczący w ćwiczeniach i osoby jedynie obserwujące warsztaty. Ta druga grupa w pewnym momencie dostała za zadanie wcielić się w rolę reżyserów castingu i robić sobie notatki/oceniać po kolei występy wszystkich aktorów, którzy zaprezentowali ten sam monolog. Gdy wszyscy aktorzy już zagrali, Susan poprosiła pierwszą osobę ponownie na środek sali i teraz przyszedł czas aby „reżyserzy castingu” podzielili się swoimi uwagami, co do jej występu. Docelowo mieli też wskazać aktora, który ich zdaniem wygrał „casting” lub przeszedł do kolejnego etapu.
Ja byłam w grupie osób oceniających. Dodam, że wystąpiło przed nami aż 24 aktorów. Grali w języku angielskim, ale w większości w języku niemieckim, czyli języku, którego moja znajomość jest na poziomie komunikatywnym. Niemniej ponieważ wszyscy grali ten sam tekst, który był mi znany, wiedziałam o czym mówią i skupiałam się na ich emocjach. Przyznam się, że moje notatki jako reżysera castingu były dość ubogie. Dawałam minusiki, jak ktoś nie zrobił na mnie wrażenia, a to byłam w stanie ocenić już po pierwszych 10 sekundach monologu, pisałam falkę, jeśli było dobrze. Dałam też jednego ptaszka dziewczynie, która nota bene zagrała najbliżej tego jak ja sobie wyobrażałam, że bym zagrała ten monolog. Czasem zapisywałam, krótkie słowa klucze, jeśli ktoś miał jakiś ewidentny kłopot np. patrzył cały czas w dół i nie było widać jego oczu, jego wybuchy emocji były znacznie ponad normę lub usztywniał całe ciało ze stresu. Gdy przyszedł moment, gdy mieliśmy się dzielić naszymi ocenami okazało się, że inne osoby zapisały nieco więcej 😉 Często mówiono o jakiejś złe stronie danego występu i potem tłumaczono, czemu może aktor tak postąpił. Zdarzały się też pozytywne oceny typu „poruszyłeś mnie” jesteś na mojej „short liście”. Po każdym uczestniku prowadząca dawała swój komentarz i rozmawiała też krótko z aktorem oraz zadawała mu pracę domową.
Teraz zbliżamy się do tego co najciekawsze. Mniej więcej w połowie. Jedna z aktorek podniosła rękę i powiedziała dosyć głośno i dosadnie: „Nie podoba mi się to. Czemu mamy być oceniani! To są warsztaty, nie wystarczy, że jesteśmy oceniani na co dzień w branży..?! Nawet nie znam tych ludzi, nie wiem kim są, czemu ma mnie w ogóle obchodzić, co oni myślą.”. Wyobraźcie sobie jak wtedy poczuła się grupa „reżyserów castingu”… Prowadząca wytłumaczyła, że na tym polega ćwiczenie, ale jeśli ktoś nie chce usłyszeć uwag „obserwujących” może o to poprosić. Wtedy kolejna aktorka podniosła rękę i powiedziała: „Chodzi też o to, w jaki sposób dają uwagi, że jest on mało empatyczny. Zazwyczaj jak aktorzy dają uwagi innymi aktorom, robią to w sposób dużo delikatniejszy”.
To co powiedziały obie aktorki dało mi dużo do myślenia. Nie miałam wrażenia, żeby moje uwagi były dawane w sposób nieprzyjemny, nazwałabym raczej je „szczerymi” i „bez owijania w bawełnę”. W roli reżysera castingu poczułam się bardzo pewnie, co do mojego zdania, otóż ja w tym momencie dostałam pewną władzę i będę teraz decydować, co jest dobre a co złe, ale właśnie takie zadanie zostało mi powierzone. Jeśli przez pierwszych 10 sekund gry aktora nie spodobało mi się to co widzę, nie zainteresowało mnie, to nie czułam się w obowiązku, żeby skupiać się dalej, szczególnie, że wiedziałam, że tylko recenzuję jego występ, a nie będę tą osobą, która będzie z nim pracować nad kolejnym dublem. Wiele osób miało podzielić się swoją opinią, więc moje uwagi były krótkie i na temat. Ponieważ mam doświadczenie jako aktorka i reżyser podpowiadałam jaka mogła być przyczyna „złego” grania lub jak można ją poprawić. Natomiast aktorzy, którzy byli na scenie, szczególnie Ci, którym gorzej poszło odebrali to jako atak… Ciekawy był również argument „aktorzy inaczej recenzują innych aktorów”. A no oczywiście, bo zaraz ten sam aktor, którego skrytykują będzie oceniał ich występ, więc lepiej mówić tylko miłe rzeczy lub nie odzywać się wcale 😉 Ponieważ obserwujący nie brali udziału w ćwiczeniu, mogli wszystkich ocenić bardziej obiektywnie, ponieważ nie byli związaniu z grupą ćwiczącą.
Znaczący był też pierwszy zarzut „nawet nie wiem kim oni są”… No właśnie, ona nie wiedziała, że jestem też reżyserką, która jako producent kreatywny rozwija teraz pomysł serialu dla telewizji premium o potencjale międzynarodowym i będę szukać również aktorów z zagranicy. Natomiast jest pewne, że tej Pani nie zaproszę już do współpracy 😉 Nigdy do końca nie wiemy, kto nas obserwuje na warsztatach czy na castingu. Może jest to przyszły reżyser super fabuły, inny aktor, który może nas polecić do teatru, w którym sam gra, czy nasza przyszła żona 🙂
Zawód aktora polega na tym, że gramy dla ludzi i Ci ludzie nas widzą i Ci ludzie na oceniają – cały czas. To jest część zawodu, którą trzeba po prostu zaakceptować. Jeśli ktoś daje nam uwagi w sposób, który nam nie odpowiada postarajmy się z nich wyciągnąć coś konstruktywnego. Oczywiście nie zawsze jest to możliwie sama usłyszałam, kiedyś na recallu to reklamy „słabo to zagrałaś”, więc czasem nie wiadomo co z tym zrobić, ale każdy widz naszej gry aktorskiej ma prawo do swojej opinii. Trzeba pamiętać, że jest to bardzo subiektywna branża, jednemu się nie spodoba co zrobiliśmy, a drugi będzie zachwycony! Tak to już jest…
Dlatego my robimy swoje, gramy jak najlepiej, doskonalimy swój warsztat aktorski i pokazujemy go największej liczbie osób, bo właśnie dlatego zostaliśmy obdarzeni tym talentem, żeby się nim dzielić z innymi 🙂