Lęk, śmierć, dobro

Miałam to ułożone w głowie, ale dziś tak wszystko szybko z niej ucieka. Od ponad 2 lat żyjemy w czasach pandemii, większość z nas lub naszych rodzin odczuwa nadal lęk i martwi się wciąż złymi statystykami. Każdego dnia przypomina nam się o śmierci. Wydawało by się, że to powinno zmobilizować nas do życia pełnią życia, nie odkładania niczego na później, tymczasem część z nas bojąc się umrzeć, zaczęła też bać się żyć..

Niemniej każdy inaczej radzi sobie ze stresem, z traumą, każdy ma inne doświadczenia, inne siły, dlatego każdy powinien żyć w zgodzie ze sobą. Kiedy ktoś ze znanych nam, bliskich umiera, czy to człowiek czy zwierzę, często pojawiają się myśli, czy mogliśmy zrobić coś, żeby temu zapobiec. Czy mogliśmy spędzać razem więcej czasu? Czy mogliśmy jakoś pomóc tej osobie, żeby jej życie było lepsze? Niestety wtedy jest już z reguły za późno na te pytania, a raczej na odpowiedzi.

Inna sprawa, że często lęki są nam przekazywane. Nie baliśmy się czegoś, ale słuchając kogoś bliskiego i jego lęków, nagle sami też zaczynamy je odczuwać. Chciałabym, żebyś dziś przyjrzał/przyjrzała się czego się boisz. Czy Twoje lęki są uzasadnione? Znajdź dowody za, ale i przeciw. Zastanów się, czy to są Twoje lęki? Pomyśl, też o możliwych kosztach. Co się stanie jeśli to czego najbardziej się boisz się wydarzy, ale też co najlepszego może się stać jeśli jednak przełamiesz lęk.

Jeśli chodzi o karierę aktorską wypiszę Wam kilka przykładów z mojego życia i osób, które znam, ale proszę Was żebyście spojrzeli na to też szerzej.

Dostałem zaproszenie na casting z dnia na dzień do Londynu do świetnego filmu, ale bałam się lecieć sama. Nawet kupiłam bilety, ale potem przekonałam siebie, że nie warto lecieć do innego kraju, żeby powiedzieć 2 zdania, jak mogę przecież nagrać selftape. To było jeszcze przed pandemią, od kiedy poznałam mojego męża ponad 10 lat temu, za granicę zawsze jeździliśmy razem. Po tej zmarnowanej szansie, za jakiś czas pojechałam sama do Londynu na warsztaty i wiem, że nigdy więcej nie pozwolę, żeby ten lęk mnie zatrzymał.

Byłam na festiwalu filmowym w Gdyni, następnego dnia miałam odbierać nagrodę. Zostałam sama i dostałam wcześniej miesiączkę. Był to czas, kiedy ciężko chorowałam i nie miała jeszcze diagnozy – endometrioza. Podczas każdej miesiączki lądowałem w szpitalu lub pod kroplówka, tak się bałam tego co może się wydarzyć, że wróciłam pociągiem do Warszawy. Następnego dnia czułam się możliwie, ale nie miał kto ze mną jechać z powrotem do Gdyni, a wierzcie mi pytałam wszystkich. Odważyłam się w ostatniej chwili i pojechałam uberem na dworzec. Niestety Uber jechał za wolno, pociąg odjechał, ale okazało się, że i tak nie było miejsc w żadnym pociągu już tego wieczoru, więc nie mogłam nawet kupić biletu. Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek pojawi się okazja odbierania nagrody w Gdyni, chcę wierzyć, że tak…

Aktorzy często boją się zagrać w jakimś serialu lub jakiejś roli lub z kolei zrezygnować ze stałej roli lub jakiejś propozycji. Jak widzicie nie ma tu dobrej odpowiedzi co robić, jest tylko uważność na to co Wami kieruje. Dlaczego chcecie podjąć taką a nie inną decyzję?

Czytałam książkę o Psychologii artystów i tam w jednym wywiadzie, znana aktorka powiedziała, że stara się pamiętać, że nasza praca to nie operacja na otwartym sercu. Jeśli spektakl się nie udał, to nadal pacjent przeżył 🙂

Druga wypowiedź jest od Amy Jo Berman, amerykańskiej acting coach, że musimy wierzyć w obfitość tego świata, że żadna jedna rola, jeden casting nie przesądza o naszej karierze, że jest mnóstwo możliwości, które czekają na nas 🙂

Wracając do śmierci. Tak śmierć to mocne słowo. Zmarł dziś kot, którego dokarmiała moja mama. Miał imię – Gacek, ba ja go dokarmiałam wiele razy, kiedy rodzice byli na urlopie. Mam poczucie winy, że może mogłam pomóc mu wcześniej… Zrobić coś więcej. Szukałam jego zdjęcia na telefonie i znalazłam dużo innych zdjęć, zwierząt, którym pomogłam. W schronisku Fundacji Azyl pod Psim Aniołem opiekowałam się Myszą, Mufką, Lesiem i Letti, już znalazły domy lub odeszły za tęczowy most. Pomogłam przewieźć przez pół polski chorego szczeniaka, nazwałam go Truskawka. Poprawiłam byt na wsi kilku zwierząt z dalszej rodziny. Co miesiąc płacę składkę na Schronisko Fundacji Viva w Korabiewicach. Dziś chce się skupić na tych wszystkich zwierzętach, którym zdążyłam pomóc i mam nadzieję, że moja szala dobra przeważy się na plus. Zaraz zamierzam jechać do mamy z melisą, ciastem i zdjęciem Gacka, ale myślę też nad jakąś reklamą społeczną, która mogłaby poprawić los kotów wolno bytujących. Ja jestem team psy, ale jeśli macie jakieś pomysły, to chętnie przyjmę. Zmieniajmy razem świat na lepsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *