IWONA SZTUBA – Aktorka, matka, powsinoga. Absolwentka Szkoły Aktorskiej Teatru Śląskiego. Egzamin ZASP 2011. Współpracowała z Teatrem Śląskim, Teatrem Współczesnym w Krakowie. Zagrała w studenckim filmie „Alone Together” nagrodzonym na Festiwalu Camerimage. Wystąpiła gościnnie w serialach „Na Wspólnej”, „M jak Miłość”. Uczyła się w Łodzi, Katowicach, Krakowie, Mediolanie, w Walii, Sao Paulo i na Florydzie. Mówi po angielsku, włosku i w brazylijskiej odmianie portugalskiego. Tańczy sambę brazylijską. Miłośniczka skandynawskich seriali kryminalnych.
Nie pracowałam intensywnie w zawodzie przed urodzeniem dzieci. Nie zrobiłam kariery, nikt na mnie nie czekał. Aktorstwo porzucałam już kilka razy w życiu. Czasem to wynikało z tchórzostwa, czasem z tzw. rozsądku. Zawsze jednak do niego wracałam. Z różnych powodów, wracam również teraz.
I jak to wygląda po macierzyńskim?
Jak cały ten zawód – dla każdego inaczej. Jeśli pracowałaś (skupię się na kobietach, ponieważ one mają ten powrót po urodzeniu dzieci utrudniony) wcześniej w teatrze, bardzo możliwe, że Twoje spektakle na Ciebie czekają. Prawdopodobnie teraz role będziesz musiała dzielić z dziewczyną, która Cię zastępowała, czyli zagrasz mniej spektakli, mniej zarobisz, ale wrócisz.
Jeśli pracowałaś intensywnie, prawdopodobnie współpracownicy już czekają na Ciebie z niecierpliwością. Może jakiś projekt filmowy tylko czeka na Twój powrót? Może agentka załatwiła Ci kilka dni zdjęciowych w nowym serialu?
W moim przypadku to start na nowo, bez znajomości, bez utartych ścieżek. Tworzenie nowych materiałów marketingowych, „odgruzowanie” siebie jako aktorki trochę trwa. Ileś razy miałam wrażenie na castingu, że gdybym tylko grała częściej, miałabym te reakcje tuż pod skórą, intuicyjnie bym poszła w dobrym kierunku, nie bałabym się zaryzykować. Powoli odkurzam swój warsztat, rozćwiczam się i staram się utrzymać pewien poziom gotowości.
Ciężej jest wyglądać jak milion dolarów na castingach reklamowych. Nawet nie wiem, od czego zacząć. Może od nieprzespanych nocy – tych nie brakuje. Nie wiem, kiedy inne matki malują paznokcie i mają czas je wysuszyć – u mnie, cholera, zawsze kończy się rozmazanym lakierem, bo już trzeba było coś dziecku podać, wziąć na ręce albo uratować je przed upadkiem z kanapy. Stylizacja pt.: „No dobra, czego nie trzeba prasować?”. Bluzki z plamami od mleka, jeśli karmicie piersią, bo dziecko oczywiście tuż przed Waszym wyjściem się domaga, kiedy jesteście już ubrane i w blokach startowych. Buty wycierane w ostatniej chwili rękawem. Na makijaż mam zazwyczaj 5 minut i to z przerwami, z dziećmi uwieszonymi na nogach. Widzę potem te piękne, zadbane dziewczyny, ze zrobionymi fryzurami, zachwycam się nimi i czuję się przy nich jak Kopciuch.
W ramach ćwiczeń zapisałam się na warsztaty aktorskie. To też nie jest proste dla kobiety z małym dzieckiem, bo warsztaty często trwają 8 lub 10 godzin dziennie – które małe dziecko tyle wytrzyma bez mamy? Jak znaleźć opiekę na tak długo? Wiadomo, da się, ale naprawdę trzeba się nagimnastykować. Mąż przywoził mi dziecko do karmienia na warsztaty, niania zgadzała się zostać z dwójką dzieci albo płaciłam jej nadgodziny. Wymaga to na pewno życzliwych osób dookoła, już nie zależę tylko od swojego grafiku. Mój czas nie należy już do mnie. Kilka razy niania prawie rzuciła pracę, bo spóźniałam się. Ciężko przewidzieć, ile casting potrwa. Zdarzyło mi się wyjść już ze studia, bo wiedziałam, że nie zdążę, muszę wyjść już, natychmiast, żeby zdążyć, a inni aktorzy nie przepuścili mnie w kolejce. Nie zgrałam się, a było już blisko.
Macierzyństwo zmusiło mnie do tego, że ciągle muszę kogoś prosić o wyrozumiałość albo przepraszać za spóźnienie. I zazwyczaj są to spóźnienia niezależne ode mnie. Dlatego do szału doprowadza mnie, kiedy casting zaczyna się z półgodzinnym albo nawet godzinnym opóźnieniem, kiedy ludzie bez negocjacji wpychają się w kolejkę, kiedy reżyser castingu urządza przerwę, kiedy właśnie była moja kolej wejścia do studia, kiedy agencja nie przesyła kart castingowych przez godzinę i wszyscy czekamy. Muszę prosić studentów filmowych, żeby moje sceny w miarę możliwości ustawili w jednym ciągu, bo nie mogę sobie pozwolić na 12-godzinne czekanie na planie studenckim, gdzie nie zarabiam. Wiadomo, im dzieci starsze, tym powinno być łatwiej zostawiać je na dłużej. Na początku jednak pogodzenie wszystkich zobowiązań było trudne.
Bycie mamą czasem też ułatwia życie aktorki. Na castingach reklamowych reżyser często bierze osoby z małymi dziećmi bez kolejki. Do reklam często poszukują mam z własnymi dziećmi. Na planie czy to serialu czy filmu na pewno znajdą się „ciocie”, które chętnie popilnują dziecka podczas Twojego ujęcia (pytanie tylko, czy dziecko lubi być zostawione z obcymi). Dzieci w ogóle pomagają przełamywać lody i są dobrym tematem rozmów nawet z nowopoznanymi osobami. Bycie matką zmienia też nas jako aktorki, choć to trudno uchwycić. Ja zaczęłam się wzruszać łatwiej, jestem chyba wrażliwsza, moje macierzyństwo postawiło mnie w zupełnie nowych sytuacjach, czasem ekstremalnych – a to musi mieć przełożenie na moje reakcje, wyobraźnię i siłę. To wszystko składa się na mój warsztat aktorski.
Z drugiej strony – porażki krócej bolą. Nie załamuję się przegranym castingiem, bo nie mam na to czasu i szybko sobie uświadamiam, że to naprawdę nieważne. Przy wszystkich wyzwaniach, z jakimi się mierzę, to naprawdę najmniejszy problem. Dzieci pozwalają nam nabrać dystansu, zdrowego oddalenia.
Być może ciężko w to uwierzyć, ale wyjście na casting jest teraz dla mnie relaksem (poza tymi momentami, kiedy się stresuję spóźnieniem). Mam kilka godzin, podczas których nie muszę wysłuchiwać pisków i krzyków, nie muszę nikogo obsługiwać, mogę się zajmować tylko sobą, mogę porozmawiać z dorosłymi albo poczytać książkę albo po prostu pogapić się w ścianę. Toż to luksus!
Chciałabym podkreślić, że piszę tylko o swoim przypadku i o moich doświadczeniach. Daleka jestem od dawania rad. Ktoś, kto nie karmi piersią albo umie odciągać mleko, będzie miał łatwiej. Ktoś inny ma pomoc dziadków na miejscu, ktoś ma partnera z elastycznym grafikiem albo spokojne dziecko, które może wszędzie zabrać – macierzyństwo każdej kobiety wygląda inaczej i jej powrót do zawodu też będzie inny. Każdy sposób, który odpowiada danej kobiecie, jest ok. Każda z nas musi go znaleźć sama, nie słuchać innych. Każda też sama poczuje, że już czas na powrót.
Życzę każdej aktorce-matce jak najłagodniejszego powrotu do pracy, wyrozumiałych współpracowników i satysfakcjonujących, rozwijających zadań. Ja tymczasem cieszę się chwilą, kiedy to każde wyjście z domu w ubraniu nienadającym się do karmienia jest świętem!